Pierwsze pojazdy napędzane silnikiem, a nie siłą mięśni zwierząt czy ludzi, miały silnik parowy – pierwsze naprawdę w stanie czystym, nie występujące w przyrodzie źródło mocy, ale pierwsze samochody, takie jak je dzisiaj postrzegamy, czyli czterokołowe urządzenia do sprawnego, wygodnego i w miarę szybkiego przemieszczania ludzi (i towarów) były napędzane prądem stałym z baterii.
Pierwsze samochody były na prąd
Pierwsze silniki wewnętrznego spalania, wynalezione i opatentowane przez panów Diesla i Otto były za słabe (!), zbyt skomplikowane i wymagały skrzyni biegów (oraz mnóstwa innych mechanicznych i elektrycznych urządzeń peryferyjnych). Jednak uruchomiona jeszcze pod koniec dziewiętnastego wieku prawdziwa eksplozja technologiczna doprowadziła do sytuacji, w której podstawowy dla każdego źródła mocy wskaźnik jednostka generowanej mocy/ jednostka wagi własnej szybko osiągnął poziom eliminujący napęd elektryczny i błyskawicznie osiągnął poziom umożliwiający latanie w powietrzu.
Samoloty nigdy nie były, nie są (poza egzemplarzami eksperymentalnymi i doświadczalnym) i nigdy nie będą napędzane silnikami elektrycznymi. Jesli już energią elektryczną, to z ogniw paliwowych, a nie akumulatorów.
Samochody elektryczne na akumulatory to bzdura i humbug
Samochody pana Muska przejeżdżają bez ładowania 2-3 razy mniej kilometrów, przepraszam mil, niż samochody spalinowe bez tankowania. Podnoszona pod niebiosa ekologiczność tych samochodów to kłamstwo, podobnie jak ich sprawność energetyczna. To prawda, silnik elektryczny przetwarza na pracę mechaniczną nawet ponad 90% dostarczonej do niego energii, podczas gdy silnik spalinowy do 40% (w najlepszych dieslach), ale w przypadku tych ostatnich jest to sprawność kompletna, całkowita (nie wspominamy o sprawności mechanicznej).
Całkowita sprawność silników elektrycznych w samochodach wynosi prawie dziesięć razy mniej, licząc od elektrowni, poprzez linie przesyłowe, do akumulatorów. Dokładnie tak samo wygląda ekologiczność tych wynalazków.
0 Komentarzy